image
Co najbardziej zapadło Ci w pamięć z czasów, zanim zostałaś mamą? Czy zdarza się, że tamta wersja Ciebie powraca dziś w codzienności?

Tamta wersja mnie tak naprawdę nigdy nie odeszła. Ona po prostu się rozwinęła, rozrosła. Macierzyństwo dołożyło kolejne warstwy do mojej tożsamości, ale fundament – moje wartości, przekonania, inspiracje – zawsze był obecny. Nie czuję, że coś utraciłam. Raczej ewoluowałam. Tamta "ja" nadal się pojawia, każdego dnia, w drobnych gestach i większych decyzjach. Nadal czuję się sobą – po prostu bogatszą o nowe doświadczenia.

Czy macierzyństwo wydobyło z Ciebie cechy, o których wcześniej nie wiedziałaś?

Zdecydowanie. Zostałam mamą dość młodo i nie miałam wiele czasu na snucie wyobrażeń o tym, jaką matką będę. To po prostu się wydarzyło – i weszłam w to bez wahania. Jednym z największych zaskoczeń było odkrycie, jak dużo mam w sobie cierpliwości. Nie wiedziałam, że jestem do tego zdolna. I szczerze mówiąc, to chyba jedyny obszar mojego życia, w którym potrafię być aż tak cierpliwa. To mnie naprawdę zaskoczyło i nauczyło czegoś nowego o sobie samej.

Macierzyństwo dołożyło kolejne warstwy do mojej tożsamości, ale fundament – moje wartości, przekonania, inspiracje – zawsze był obecny.
Jako osoba działająca twórczo, czy Twoja kreatywność wpływa na sposób, w jaki wychowujesz dziecko? A może macierzyństwo zasila Twoją twórczość na nowe sposoby?

Nie wiem, czy chodzi tylko o kreatywność, czy raczej o to, jak w ogóle postrzegam życie, ale jestem osobą bardzo intuicyjną. Rzadko kieruję się zasadami czy oczekiwaniami z zewnątrz – podążam za tym, co czuję. I tak samo podchodzę do macierzyństwa. Ufając swoim odczuciom, decyduję, co jest najlepsze dla mojego dziecka. Nie zamykam się na emocje – wręcz przeciwnie. Zwłaszcza jako mama chłopca, uważam, że ważne jest pokazywanie, że wszystkie emocje są naturalne i mają swoje miejsce. Nie śledzę strategii wychowawczych, nie czytam poradników. Kieruję się sercem – i mam wrażenie, że to bardzo bliskie ludziom twórczym.

Czy są w Twojej codzienności rytuały lub chwile z Maxim, które mają dla Ciebie szczególne znaczenie? Takie, które nadają zwykłym momentom niezwykłości?

Tak – nasz wieczorny rytuał przed snem. Pracuję na pełen etat, często realizuję inne projekty, więc dni pędzą. Ale wieczorne czytanie to świętość. Od niemowlęctwa Maxa każdego dnia czytam mu przed snem. To nasz czas wyłącznej uwagi, bliskości, spokoju. Przytulamy się, wciągamy w historie, rozmawiamy o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. To nie tylko książka – to rytuał emocjonalny, moment zatrzymania. Maxi ma ogromną wyobraźnię, od zawsze kocha książki. Mamy ich więcej niż półek, ale w tym właśnie jest magia.

Czy masz w ciągu dnia taką przestrzeń, w której możesz na chwilę wrócić do siebie – nie jako mama, ale po prostu jako Ty? Co wtedy robisz?

Tak – to te kilka godzin po tym, jak Maxi zaśnie. Ten czas jest dla mnie święty. Nie rezygnuję z niego, nawet jeśli oznacza to krótszy sen. To moment, w którym znów jestem tylko sobą. Wtedy otwieram się na świat, moje zainteresowania, ciekawość. Słucham muzyki, czytam, eksploruję różne tematy – czasem to coś banalnego, jak próbowanie nowego wina, a czasem po prostu siedzenie w ciszy i cieszenie się swoją obecnością. Światła przygaszone, dom spokojny – i czuję, że jestem u siebie. Zawsze wtedy myślę: „Dzień się domknął.”

Co dziś daje Ci największe poczucie spełnienia w macierzyństwie? Co jest dla Ciebie najpiękniejsze w tej roli?

Największą wartością jest dla mnie jasność celu, jaką daje bycie mamą. Niezależnie od tego, co się dzieje, wiem, po co się budzę i dla kogo się staram. To daje siłę i poczucie sensu. Czuję się ogromnie wdzięczna, że mogę doświadczać tak bezwarunkowej miłości – zarówno w dawaniu, jak i w przyjmowaniu. To naprawdę jeden z największych darów w życiu. I mam poczucie, że dzięki temu jestem bardziej ugruntowana i świadoma kierunku, niż wiele osób w moim wieku. Nawet gdy jest ciężko, wiem, dla kogo to robię – i to mnie niesie.

Czego życzyłabyś innym mamom z okazji Dnia Matki? I co powiedziałabyś sobie samej, tej, która dopiero stawała się mamą?

Robisz tyle, ile potrafisz w tym momencie – i to wystarczy. Może to nie wygląda jak idealna wersja „najlepszej mamy”, może nie spełnia niczyich standardów doskonałości, ale to jest Twoje maksimum na dziś. Nawet jeśli dajesz z siebie 60% czy 40% – to wciąż wszystko, co możesz dać. I to jest cenne. Nie podważaj tego. Nie obwiniaj się, że nie jesteś w stanie dać „więcej”. Nie porównuj się do innych. Każda mama ma swoją historię, swoją sytuację, swoje zaplecze. Niektóre mają wsparcie partnera, rodziny, systemu. Inne – jak ja – robią to same. Niezależnie od tego, gdzie jesteś – dajesz z siebie tyle, ile możesz. I to naprawdę jest wystarczające. Twoje dziecko kocha Cię nie dlatego, że jesteś perfekcyjna, ale dlatego, że jesteś sobą. Zaufaj swojemu sercu. Ufaj swoim instynktom. I przede wszystkim – bądź dla siebie dobra. Wybaczaj sobie. Bądź łagodna.

Twoje dziecko kocha Cię nie dlatego, że jesteś perfekcyjna, ale dlatego, że jesteś sobą.
Twoje dziecko kocha Cię nie dlatego, że jesteś perfekcyjna, ale dlatego, że jesteś sobą.

Wybierz dla siebie: